Nero całymi dniami przebywał zamknięty bez wody i bez jedzenia w brudnej, śmierdzącej melinie. Był poraniony, chory i potwornie wychudzony. Jego “opiekun” przychodził pijany, późno w nocy. Sąsiedzi słyszeli jego krzyki, wyklinanie, odgłosy ciosów i skomlenie psa.
A oto różnica między psem i tak zwanym człowiekiem: pies sikał na podłogę a jego “opiekun” na łóżko.
Zabrany piesek nie mógł praktycznie utrzymać się na nogach. Nero został gruntownie przebadany. Był bardzo zaniedbany.
Mimo gruntownego leczenia i troskliwej opieki Nero nigdy nie odzyskał zdrowia do końca. Nie cierpiał jednak. Mimo problemów z chodzeniem był szczęśliwy. Dożył u nas w ośrodku sędziwego wieku i umarł ze starości.